aaa4
Dołączył: 06 Lip 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:27, 19 Lip 2017 Temat postu: kukly |
|
|
-A jak wam sie wydaje? - Czarnowlosa az sie zachnela i jela wyliczac na palcach. - Kto wam nocnice zadusil, co sie tutaj na dachu nieomal zalegla? Kto koboldy ze starego mlyna sprowadzil, zeby wam w gospodarstwie pomoc czynily? Kto skrzaty moje, i to moje wlasne, w kominie hodowane - rzucila z pasja - na wasz laskawy chleb przynecil, zeby koniom grzywy plotly, a mleko od kwasnienia chronily? Kto was tutaj co noc strzeze i od uroku broni? Przecie nie opat z klasztoru i nie figury wasze, jeno moj kot! Moj wlasny, na likworach magicznych wypasiony i zbezczelnialy, bo kot wiedzmy to nie moze byc byle pachruscie, ale bestia potezna, grozna i zajadla! - Podrzucila glowa, a srebrne kolczyki zadzwonily dzwiecznie.
Kaniuk odczekal jeszcze chwile, by upewnic sie, ze wybuch wscieklosci minal na dobre, a potem uspokajajaco polozyl dlon na jej ramieniu - w zaden inny sposob nie potrafil okazac swego zatroskania. Teraz juz rozumial dobrze, dlaczego wczesniej nie ogladal jej w swiatyni, jednak nie mogl nic wiecej uczynic dla nieszczesnej, szalonej niewiasty. Musiala nocka z lasu przyjsc, pomyslal ze smutkiem. Wojna bowiem srozyla sie okrutnie w Gorach Zmijowych i wciaz jeszcze we kniei krylo sie sporo luda, zbieglego z wiosek albo i dworcow szlacheckich przed podjazdami rozswawolonego zoldactwa. Bylo miedzy nimi niemalo niewiast, chocby i szlachetnego rodu, ktore poszalaly od ogladanych mordow i okrucienstw; Kaniuk wlasnymi rekoma wynosil im pozywienie popod mur opactwa, ale zadnej nie udalo sie na dlugo zatrzymac, ani tym bardziej do rozumu przywiesc. Wciaz dzwieczaly mu w uszach przerazliwe krzyki jasnowlosej dziewki, ktora przywlokla sie ku nim zeszlej zimy. Brnela przez swiezy snieg, nieledwie naga, w poszarpanym giezle, nawolujac kogos - meza, syna, czy brata, nigdy sie nie dowiedzial. Podobnie jak ani zgadnac potrafil, czy ta kruczowlosa niewiasta tylko bredzi o jakims zwierzaku.
-Kota twojego jutro poszukamy - powiedzial miekko. - Na razie przespij sie troche i wypocznij. We cmie go nie znajdziemy. - I poczal sie gramolic z lozka, bo w izbie bylo tylko jedno poslanie: nie wydalo mu sie stosownym dluzej w jej kompanii przestawac i zamierzal sie przespac w stodolce.
-Ze tez z wami zawsze tak samo! - Niewiasta wziela sie pod boki. - Darmo jezyk sobie strzepic, bo jak grochem o sciane! Zaden nie slucha po dobroci! - Tutaj zwinela sie jakos dziwnie, skurczyla w sobie.
W izbie zafurgotalo cos, zaszuralo w katach. Cienie przemknely po posadzce, okiennica szarpnela sie i rozwarla z gluchym stukotem.
Na niskim stoleczku przed lozkiem babina, o twarzy pomarszczonej i wyschlej niby gruszka suszona na zime w kominie, gniewliwie owinela sie chusta; jej dlonie byly pokrzywione ze starosci i pokryte niebieskim zylkowaniem. Kaniuk jeknal bezglosnie i uczynil znak odpedzajacy zle, ale starucha zbyla go machnieciem reki i wygladzila ciemna spodnice, ktora sterczala dobre pol lokcia od ziemi na warstwie nakrochmalonych halek. Spod chustki, ciasno zakutanej i zwiazanej pod broda na solidny wezel, lysnely ku niemu przejrzyste, bursztynowe slepia wiedzmy.
-Ot, tak to jest, jak sie czlek z wizyta wyszykuje - sarknela, skrobiac sie obcasem po lydce. - Jeno ziol dla was namarnowalam za dobrych pare groszy. I po co, skoro zescie sie okazali zwyczajny niedowiarek nieuzyty? No, przestanciez! - mruknela, widzac, ze siega do szkaplerzyka. - Toc gadam, ze po sasiedzku przyszlam, bez zlej mysli, i krzywdy wam zadnej tez uczynic nie zamyslam. Jeno kota mojego chce.
-Ale ja wam wedle sprawiedliwosci obiecuje - odezwal sie slabo Kaniuk - ze waszego kota w izbie nie trzymam.
-Przecie wiem. - Usmiechnela sie bardzo niemilo. - Jakbyscie go umyslnie przynecili, inna bylaby rozmowa. Jestem niewiasta slabowita i zgodna, ze do rany przyloz, ale swojego dobytku rozkradac nie pozwole. Co to, to nie! A tak, po dobroci do ladu z wami dojsc probuje. Bo wy i tak pozytku zadnego z podobnej bestii miec nie bedziecie. Aby sobie nie myslcie, ze jej sie u mnie jaka krzywda dzieje. - Wyciagnela ku niemu sekaty paluch, a kapka na czubku jej nosa zachybotala sie niebezpiecznie. - Legowisko ma na zapiecku postrojone, myszy w piwnicy dosc i smietanke z porannego udoju co dzien swieza. Z pustoty tylko i na zlosc podobne brewerie wyczynia, na oslawe mnie wystawia. Bo, wykladacie sobie, jaki by byl miedzy ludzmi smiech a szyderstwo, gdyby sie o tym wiesc rozeszla, ze wiedzmi kot na plebanie gania jakby mu kto soli na ogon nasypal?
-Ale czegoz on tu szukac moze? - Kaniuk bezradnie pokrecil glowa. - Toz ja nic nie mam, ani zlota, dobytku zadnego, ani strojow paradnych. Sam w chacie zyje, w spokojnosci, czas na modlitwie i naboznej lekturze trawiac...
-A skadze wiedziec, co to zwierzynie do lba strzeli? - rzekla filozoficznie wiedzma. - Dosc, zescie jej wielce milym. Czemu ja przeciwna nie jestem, bo powiadaja ludzie, ze czlek z was dobry i z koscmi poczciwy. Jako mowilam, w szkode wam wchodzic nie zamierzam, ale tez sobie bruzdzic nie pozwole. Wy wedle obyczaju w swiatyni modly odprawiajcie, wiesniakow przed grzechem napominajcie, bo ludek w Wilzynskiej Dolinie mamy niespokojny, do pijanstwa, lupiestwa i porobstwa nawykly. Pola trza bedzie od chrabaszczow poswiecic, utopce na strudze kadzidlem postraszyc, niewiasty z kazalnicy napomniec, aby, skoro juz pobozne byc nie potrafia, niechaj sie chociaz lajdacza ostroznie a rozwaznie.
Kaniuk az oklapl na poslaniu, sluchajac podsumowania swej [link widoczny dla zalogowanych]
duchowej poslugi dla wilzynskiego ludku, jednak nic nie powiedzial. Po prostu zabraklo mu sil.
-Sami zas w las za daleko nie lazcie - pouczala go wiedzma - bo tutaj glusza nieprzetrzebiona, bobolaki w ostepie siedza, a zbojcy przy traktach lupia. I nie kladzcie ludziom do glow zadnych bredni o ogniu i wiedzmobiciu, bo rychlo sie moja cierpliwosc okonczy. No, pogwarzyli my, jak sie patrzy - powstala i znow wygladzila spodnice - a na mnie czas. Bywajcie, a jak mojego kota obaczycie, to go wedle waszego bezpieczenstwa precz popedzcie. Kamieniem. Bylabym zapomniala! - rzucila na odchodne. - Jak sie z sianokosami uporacie, to pogoncie wiesniakow, zeby dachy reperowali, bo nam zima wczesnie nastanie i niepredko pusci. Zanadto sie tutaj ludziska rozprzegli, kiedy dawniejszego proboszcza zbraklo.
Kaniuk w otepieniu skinal glowa, ale wiedzma byla juz w drzwiach. Nad progiem odwinela sie raz jeszcze w smudze miesiecznego swiatla i na nowo przemienila w piekna, czarnowlosa niewiaste. Widzial, jak [link widoczny dla zalogowanych]
kolyszac biodrami, idzie pomiedzy rzedami jablonek, az do solidnej sztachety opartej o sciane stajenki. Po czym usiadla na niej okrakiem, wysoko, bardzo wysoko zadzierajac spodnice.
Jej podwiazki tez byly w kolorze ciemnego burgunda.
|
|